piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 11


*2 godziny później*
 -Wolverhampton ?  -spojrzałam na Liama ,gdy minęliśmy tablice
-yhyy-pokiwał głową, nie odwracając się w moją stronę
 Patrzył przed siebie,całkowicie skupiony na drodze.Na dworze było ciepło,nawet świeciło słońce co na prawdę rzadko zdarzało się w Anglii.Mieliśmy farta,gdzie kolwiek jechaliśmy.Szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia co mielibyśmy robić w Wolverhampton.

-Skoro już jesteśmy "prawie" na miejscu to możesz powiedzieć mi co to za niespodzianka
-No więc za 30 min zaczyna się mecz
-Jaki mecz
-Koszykówki
-Lubię koszykówkę!
-Ciesze się.Ja sam też gram
-Serio?-pytałam z niedowieżaniem
-A co nie wieżysz mi?
-No nie powiedziała bym że grasz...
-No czemu nie
-Po prostu nie
-Wiele mi to wyjaśnia
-A jak powiem że urodziłeś się z piłką do kosza w rękach to przestaniesz zachowywać się jak idiota?
-Tak
-Więc...Liamie urodziłeś się z piłką do kosza w ręce
-Tak trudno
-Nie ,wcale nie trudno

*5 minut później*
 -ii jesteśmy na miejscu-ogłosił Payne,zatrzymując się na parkingu przed sporym budynkiem,przypominającym halę,właściwie to była hala.
Wysiedliśmy z auta i kierowaliśmy się do dużych drzwi wejściowych
Trybuny były w większości zajęte,a na sali rozgrzewały się już drużyny.
 Liam wskazał palcem na jakiegoś chłopaka w niebiesko białej koszulce.Najwyraźniej był członkiem,którejś z drużyn...Obok niego stała niewysoka,przerażająco szczupła szatynka.Mogłam tylko pomarzyć o takiej figurze..No i wyglądała na naprawdę pewną siebie.Zresztą oboje tak wyglądali.W głębi duszy miałam wielką nadzieję,że Liam tak naprawdę "nie zna" tych ludzi i "nie" zamierzamy do nich podejść.No  cóż..niestety..myliłam się.

To moi przyjaciele,chodź musisz ich poznać-powiedział,pociągając mnie delikatnie za łokieć
  .. poszliśmy w ich stronę.Stali jakieś 50 ? może mniej metrów od nas.Chwila moment byliśmy obok nich.
- siemaa żółwiu - powiedział chłopak ściskając<tak po męsku> Liama
Omal nie wybuchnęłam śmiechem..haha "ŻÓŁWIU" ? .Ale i tak było mi trochę niezręcznie..Na szczęście to szybko minęło.

-Poznajcie Kasia...Kasia to mój najlepszy przyjaciel Jake Jewell-wskazał na chłopaka-a to jest jego dziewczyna Vicki Samuel
-Czeeeść! -przywitał mnie z wielkim bananem na twarzy,przybiłam mu żłówika
-No i to mi się podoba ! -rzekł uradowany i wtedy po raz pierwszy odezwała się vicki
-On tak zawsze..i tak wgl to Cześć - powiedziała uśmiechnięta,podając mi dłoń.
-Dobra ja muszę jeszcze iść do drużyny obgadać parę spraw
-O czekaj pujdę z tobą.
-To my pujdziemy na miejsca
znalazłyśmy wolne miejsca na samym dole trybun.
-Masz jakiś inny akcent skąd jesteś ??
-Z polski
-To co ty tu robisz?
-Pare dni temu się tu przeprowadziłam
-A ty skąd jesteś?
-Ja z Nowego Jorku.Przeprowadziłam się tu w wieku 8 lat.Po śmierci taty
-Przykro mi
-Tak mnie też .Bardzo tęsknie za tatą.-powiedziała smutnym głosem-A ty i Liam to para?-zapytała nagle
-Nie...To znaczy niewiem..
-Jak to nie wiesz?
-Skąplikowana sprawa
Wtedy,zauważyłyśmy Payne'a zmierzającego w naszą stronę.
 -musimy się wymienić numerami-powiedziałaVicki,wyciągając z kieszeni swojego ipoda- jeśli chcesz pogadać to dzwoń,zawsze do usług !
Kiwnęłam głową i wyciągnęłam swój telefon.
 -jestem z powrotem-ogłosił Liam siadając po mojej lewej stronie- głodne ?
-nie bardzo- powiedziałam
 -a ja wręcz przeciwnie,skocze do knajpy na przeciwko,zaraz wracam-zaanonsowała Vick po czym pobiegła do wyjścia.

Mecz trwał około półtora godziny..nie jestem zagorzałą fanką koszykówki,ale było genialnie.Szczególnie kiedy Liam robił z siebie idiotę,zajadając się czekoladowymi chrupkami i wrzeszcząc na całą halę " BIERZ SIE CHADWICK!" "PODNOŚ SIE Z ZIEMI MARK!!" "JESTEŚ CIOTĄ !!" "GDYBYM JA TAM BYŁ..." "JESZCZE JEDEN KOSZ I WYGRAMY !!"  i itp hasła.Myślę,że to właśnie dzięki jemu wygraliśmy jednak ten mecz.W trakcie dowiedziałam się,że Paynee jeszcze całkiem niedawno, sam grał w tej drużynie.Dlatego przyjeżdża na każde ,ważne rozgrywki.Ciekawe.Co mnie całkiem zdziwiło Vick była zachwycona..właściwie nic dziwnego bo sama gra w kosza.Ogólnie to całkiem fajna dziewczyna i dobrze się dogadujemy.

Po meczu,na parkingu przed halą..
 -idziecie na imprezę ? trzeba oblać to zwycięstwo! - wykrzyknął do nas Jake który właśnie wrócił z szatni
 -no jasne,że idą ! nie ma innej opcji co nie ? -zaanonsowała Vicki Liam spojrzał na mnie,z pytaniem w oczach : " chcesz iść ? " Fajnie by było,ale robiło się już późno..dochodziła 19. kiwnęłam lekko głową
-nie dzisiaj..musimy wracać,robi się późno i musimy niedługo wracać-powiedział Payne
- właśnie -dodałam -innym razem ok ?
 -na pewno ? - zapytał Jake,unosząc jedną brew wyżej-taka okazja może się nie powtórzyć..-kusił nas
 -na pewno,także na razie-odparł Liam,przytulając Vick i przybijając żółwika Jakowi Zrobiłam dokładnie to samo,po czym rozdzieliliśmy się.

Zmierzałam do samochodu,ale wtedy Liam mnie zatrzymał..
-nie jedziemy jeszcze..chodź pokażę ci kilka miejsc-uśmiechnął się,łapiąc mnie w pasie.
Czułam się nieco skrępowana,bo dalej nie wiedziałam na jakim "etapie" jest nasz "związek"..ale podobało mi się..
Chodziliśmy po całym  Wolverhampton.Pokazał mi gdzie chodził do szkoły.Gdzie chodził na wagary.Czułam się jak bym go znała już wiele lat.
-Co chcesz ?-zapytał mnie,gdy przekroczyliśmy próg Starbucksa
-hmm ..Carmel Macchiato
Nie było kolejki.
-2 razy Carmel Macchiato-powiedział do niewysokiej kobiety po 30
-robi sie-odparła po czym gdzieś zniknęła
-Która godzina ? -spytałam
-hm..dochodzi 20:0 a co ?
-Nic.Kiedy wracamy?
-Zaraz .Pójdziemy w jeszcze jedno miejsce
-Wasze Carmel Macchiato
-Dziękujemy
Zapłaciliśmy i wyszliśmy na zewnątrz.
-więc..gdzie teraz?
-pokaże ci gdzie kiedyś mieszkałem..
-ahaa..daleko jeszcze ?
-A co bolą cie nóżki-śmiał się zemnie
-Tak .Przeszliśmy całe miasto.
Wtedy Liam wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się ze mną po całym rynku
-haha postaw mnie na ziemie ! co ty robisz ?! zaraz się wywalisz-krzyczałam
-spokojnie przeżyjesz-powiedział,po czym ruszył ze mną w stronę fontanny
Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem.
-nie zrobisz tego...nie zrobisz !!..Liam postaw mnie to nie jest zabawne..
..5 sekund później byłam cała mokra.Trzymał mnie pod lejącą się wodą około 2 minut.Wyobraźcie sobie jak musiałam wyglądać.Później postawił mnie na ziemi.
-pożałujesz tego.. -powiedziałam,po czym rzuciłam się na niego i zaczełam wpychać go do koryta fontanny .Nie do końca mi to wyszło, bo ze sobą pociągnął mnie i oboje staliśmy centralnie pod fontanną.
-jesteśmy cali mokrzy..mu..-przerwał mi przyciągając mnie do siebie.Jego ciepłe wargi lekko dotknęły moich.Szczerze mówiąc był to najromantyczniejszy pocałunek w moim życiu.Woda+ja+Liam=boże
Gdy w końcu się od siebie odkleiliśmy..
-Teraz juz musimy iść do mojego starego domu
- jak to iść do..myślałam,że miałeś mi go tylko pokazać.Nie wspominałeś nic o pójściu tam..nikt tam nie mieszka ?
-nikt prócz mojej babci i dziadka
Nagle się zatrzymałam.
-nie uważasz,że to dziwne,że poznam twoich dziadków skoro my sami ledwie się znamy ?
-nie no co ty,daj spokój,idziesz czy wolisz tutaj zamarznąć ?i uprzedzam,że moje auto stoi na drugim końcu miasta...więc jak ?
Taak..było mi cholernie zimno,na dworze nie było 30 stopni tylko jakieś 20 ? może nawet nie..
 -no dobra idziemy-powiedziałamskacząc mu na plecy-ej..a co jeśli mnie nie polubią ?
-na 100% polubią,za dużo się przejmujesz
-Masz racje
-daleko jeszcze?
-niee, za rogiem,zaraz będziemy -wtedy zeskoczyłam z jego pleców
Ulice Wolverhampton były prawie puste i opiewała je ciemność.Minęliśmy jakichś ludzi w naszym wieku,Liam ich znał,nawet wymienili jakieś zdania.Kilka minut później staliśmy przed jego starym domu.
Liam zadzwonił dzwonkiem.Otworzyła nam starsza kobieta.
-Cześć babciu-powiedział Liam dając starszej pani całusa w policzek
-Dobry wieczór-powiedziałam nie pewnie.
Jego babcia Popatrzyła najpierw na niego potem na mnie i jescze raz na niego.Po czym się uśmiechnęła
-Co wyście robili .no nic później pogadamy,wchodźcie dzieci bo się zachorujecie-powiedziała,wpuszczając nas do środka.

Poszliśmy do kuchni
-Zaparze wam gorącej cherbaty.a wy idźcie na górę.Się przebrać
-Dobrze babciu
-Tylko zaraz schodźcie na duł

Jego pokój był właściwie niewielki,ale przytulny.Stała tam duża szafa,dwuosobowe łóżko,jakieś czarne półki,telewizor i dvd.Nie dało się też nie zauważyć różnych gadgetów z toy&story
-kolekcjonowałem to kiedyś-powiedział,zauważywszy że przyglądam się zabawkom
-Lubie Toy&story
Serio?To genialnie widzisz ile mamy wspólnego?
-No widzisz 

-Dobra to tu masz moją koszulkę,i spodenki W szawce w łazience są ręczniki.Tam jest łazienka.Możesz wziąć prysznic.A i po prawej w szawce jest suszarka
-ok.dzienki
Łazienka jak to łazienka.Bardzo przypominała łazienkę.Przejrzałam się w lustrze.Wyglądałam strasznie.Moje włosy odstawały w każdym możliwym kierunku,a pod oczami miałam resztki rannego tuszu do rzęs.No nic.Wzięłam prysznic.Umyłam włosy.Szybko się wytarłam i ubrałam ciuchy Liama,w których wręcz się topiłam.Pachniały..nim.Nawet nie wiem jak określić ten zapach,ale naprawdę mi się podobał.Zaczęłam suszyć włosy,kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-długo ci jeszcze zejdzie ?
-nie,właściwie już kończę,możesz wejść-powiedziałam
Wszedł do środka i spojrzał na mnie intrygującym wzrokiem.
-no co ?-spytałam trochę zdezorientowana
-zastanawiam się jak ty to robisz..masz mokre włosy,o 2 rozmiary za duże męskie ubranie i jesteś bez makijażu ,a wyglądasz jeszcze seksowniej niż na co dzień ?!
Wybuchnęłam śmiechem.
-Ja seksownie ty chyba ślepy jesteś
Ja poszłam do pokoju Liama a on brał prysznic.Gdy wyszedł zeszliśmy na duł.Wypiliśmy gorącą cherbatę i poszliśmy na górę .

-No i tu jest problem bo mam tylko jedno łóżko-powiedział Liam
-No chyba nie myślisz że cię ugryze.Jakoś sobie na jednym łóżku poradzimy-powiedziałam i zrobiłam mu miejsce.On tylko się uśmiechną i położył się obok mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz