czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 10


Weszłam do domu.I od razu pobiegłam na górę. Prebrałam się w to:



Zeszłam na duł. Mama miała racje w lodówce były pustki.Na stole leżał numer do Pizzeri. Już miałam dzwonić ale przerwał mi to dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.W drzwiach stanął Liam.

-Cześć- Powiedział Payne.
-ee...co ty tu robisz??.Wejdź-powiedziałam wciągając go do środka.
-Nie takiego powitania się spodziewałem-udawał rozczarowanego
-Witam Liamie Jamesie Paynie,pasuje?
-Lepieeeeej- Powiedział chwytając mnie za biodra- ale tak będzie jeszcze lepiej-pochylił się i mnie pocałował
I znowu wróciło to uczucie. Dziwne i niesamowite zarazem. To jak setki motyli w brzuchu ,łaskoczące cie swoimi skrzydełkami..czułam to zawsze gdy był przy mnie Liam.
 Oczywiście odwzajemniłam pocałunek..jakżebym mogła inaczej ?! Nie mogliśmy oderwać się od siebie przez następne kilka minut..niestety nadeszła chwila kiedy to nastąpiło.
-Wychodzim
-wychodzimy - powiedział,dalej stojąc niebezpiecznie blisko. Bałam się,że zaraz mogę się na niego rzucić
-teraz ? gdzie ?
-to niespodzianka -odparł a na jego prawym policzku pokazał się uroczy dołeczek
 -nie moge..umówiłam się z Blanką
-odwołaj..proosze.. dla mnie ?-zrobił minę bezdomnego pieska
-tylko nie ta mina !
a na jego twarzy..dalej mina bezdomnego pieska.
-to nie fair !
-prooszee- jęczał,nawet złożył ręce
-ugh No dobra
-TAK!-Krzykną uradowany
zaczęłam się śmiać
-Nie śmiej się ze mnie-udawał obrażonego
-Przepraszam
-pff teraz to już za późno na przeprosiny-skrzyżował ręce na piersi i odwrócił się w drugą stronę
znowu wybuchnęłam śmiechem
-nie to niee..-powiedziałam i poszłam do salonu
Pobiegł za mną
 -no doobra na ciebie nie można się długo gniewać
 -wiedziałam,że się poddasz -
-no ejj..-oburzona mina
tym razem śmialiśmy się oboje
-siadaj-rzuciłam,wskazując na kanapę-zaraz wrócę
 Poszłam do kuchni po iPoda. Już miałam pisać do Blanki..jednak nie zdążyłam..właśnie do mnie dzwoniła

-Hallo?
-Co u ciebie robi Liam
-Przyjechał po mnie
-Co przecież byłyśmy umówione
-No tak przepraszam. Mam jechać do mamy. A Liam po mnie przyjechał-Tak.No dobra to odkładamy spotkanie na jutro?
-Jutro nie mogę umówiłam się z Zaynem. A może w poniedziałek?
-Jasne. To do poniedziałku


Poszłam do salonu. Zauważyłam że Liam ogląda moje zdjęcia .Podeszłam do niego od tyłu. Złapałam w pasie
-Nie oglądaj tego
-Byłaś śliczna
-Gruba
-Ale słodziutka
-Niee- powiedziałam
-czemu mi się przyglądasz ?mam coś na twarzy ?
-niee wyglądasz całkiem przyzwoicie..tylko..lubię twoje oczy
-haha dzięki, twoje też są niczego sobie
-niczego sobie ?-uniósł brwi
-dobra..sam tego chciałeś- są straszne
 -gdybyś nie była taka słodka,wyszedłbym 15 minut temu -zaśmiał się
-dobrze wiedzieć
Przyciągnął mnie do siebie i znowu pocałował.
-musimy robić to częściej- odparł
-zdecydowanie-uśmiechnęłam się-ej a co z tą niespodzianką ?
-właśnie..dzwoniłaś do Sidney ?
Pokiwałam głową.
-zbieraj się,jedziemy
-nie powiesz mi gdzie co nie ?
-jak ty mnie dobrze znasz
3 minuty później jechaliśmy już do miejsca "niespodzianki".
-ej..-powiedziałam
-co ?
 -Niall wie..o..tym,że całowaliśmy się u niego w domu..- dziwnie było mi o tym mówić
-co ? skąd ?! - połączenie zmieszania i totalnego zaskoczenia
-widział nas
-świetnie
-ale nie powie nic Danniele
-jesteś pewna?
-tak - to nie było raczej przekonujące
-a właśnie..jutro spotykam się z Danniele
Spojrzał na mnie pytająco
-wiem..dziwne..zadzwoniła do mnie i chciała się spotkać w sturbucksie
-wow..mam was śledzić ? - nagle zmienił ton
-Niby po co?
-No wiesz ona ma czasem takie odchyły
Wybuchnęliśmy śmiechem
10 min później zatrzymaliśmy się pod Nando's
-I to jest ta niespodzianka?
-Nie przed nami długa droga.
-Aha ok.
Już wchodziliśmy do środka kiedy zobaczyliśmy Zayna i Louisa
-I co teraz?
-Kurde mogłem się spodziewać że tutaj będą.
-To może ja pó jdę
ok..trzymaj mój portfel..
-płacę za siebie
-bez przesady,zapłacę
-upieram się
-ja też
-co ty też ?
 -no upieram się
 -nie chce,żebyś za mnie płacił
-daj spokój..ludzie zaczynają się na nas dziwnie patrzeć,radziłbym skończyć tą bezsensowną konwersację..dobrze wiesz,że i tak wygram
-pff
-nie pffufuj tylko trzymaj -powiedział rozbawiony podając mi portfel
Poddałam się,to już i tak za długo trwało. Nie mogliśmy przecież stać tam cały dzień.
-no dobra..co mam kupić ?
-dla mnie 2 burgery z podwójną piersią z kurczaka + duże frytki i cola a ty co chcesz?
-zależy jak długo będziemy jechać
-2godziny z czymś.
Wytrzeszczyłam oczy
-co ?!
-bez obaw nie mam zamiaru cie wywieść i zgwałcić. -wtedy przypomniał sobie wydarzenia z ostatnich dni - .boże,przepraszam nie chciałem,zawsze coś palne
-nic się nie stało,spokojnie - uśmiechnęłam się
-jesteś za dobra
 -a ty za głupi
 Spojrzał na mnie z miną "jeszcze możesz to cofnąć"
Wybuchnęliśmy śmiechem
-dobra..to ja wezmę duże frytki colę i wegetariańskiego burgera
-jesteś wegetarianką- był zdziwiony
-niee no co ty
-haha już się bałem
-bez obaw -poklepałam go po ramieniu-no to idę,zaraz wracam
-czekam w samochodzie -powiedział,a ja weszłam do środka
Niestety żeby dostać się do kasy musiałam przejść obok stolika chłopaków.
-Hej Kasia
-Siemka co tam ?
-A nic nowego
Poszłam do kasy nie było kolejki .Więc poszło szybko.Zamowiłam poczekałam chyba z 5 min. Aż to wszystko zapakóją. Trochę się tego nazbierało. Ale jakoś udało mi się dojść do samochodu
-mogłem iść sam..ledwo cie widać z pod tych toreb- powiedział rozbawiony
-haha jeszcze żyje
Wziął ode mnie torby,otworzyłam mu drzwi,wrzucił wszystko na tylne siedzenia.
A minutę później wyjeżdżaliśmy z parkingu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz